Zbliża się weekend, a my mamy kolejny ambitny plan ucieczki przed dżunglą wieżowców i eksploracji naturalnych zakątków Hong Kongu, a wbrew pozorom jest tu wiele miejsc do odwiedzenie. Obraliśmy więc zielony punk na mapie, z zaznaczonym miejscem obserwacyjny i wsiedliśmy w pociąg, który zabrał nas na stację, z której mieliśmy rozpocząć swoją wędrówkę. Jak to zazwyczaj bywa całkiem przypadkiem, podczas naszej niedzielnej przechadzki trafiliśmy na zabytkową wioskę i ukrytą w niej historię. Wśród przepięknych krajobrazów Nowych Terytoriów, zawsze jest coś do odkrywania.
Tą część Hong Kongu, właściwie przez cały czas panowania Brytyjczyków zamieszkiwali jedynie rdzenni Chińczycy. Pokryty wzgórzami półwyspu Kowloon, większa część Nowych Terytoriów skrywa, średniowieczne zabytkowe wioski i związane z nimi historie. W to niedzielne popołudnie trafiliśmy na ślad uciekającej przed wielkimi Mongołami Chińskiej księżniczce. Gdy w drugiej połowie XIII wieku, władcy z dynastii Song ulegali pod naporem wojsk Mongolskich, młoda księżniczka zmuszona była uciekać z dworu na daleki wschód. Znalazła schronienie na ziemiach zajętych przez klan Tang, czyli na terenie dzisiejszego Hong Kongu. Tutaj wyszła za mąż za Tang Wai-Kap, a ich najstarszy syn założył wioskę Lung Yeuk Tau, na którą właśnie udało nam się trafić.
Położona na żyznej ziemi, na podnóżu smoczej góry (Lung Ling w lokalnym języku) wioska jest jedną z 11 założonych przez spadkobierców królewskiej pary. Dynastia Song nie przetrwała do końca XIII wieku, ale rodzina przygarniętej przez klan Tong księżniczki panowała na ziemiach Nowych Terytoriów jeszcze przez kilka stuleci. Klan Tong miał duży wpływ na kulturę tego obszaru. Do dziś obchodzone są święta ustalone za ich panowania, takie jak festiwal wiosny i festiwal jesieni. Członkowie tej rodziny byli również mecenasami sztuki i tworzyli szkoły publiczne.
Do dziś z owych wiosek pozostało kilka postrzępionych murów, wbudowane w nie bramy oraz między nimi małe domki ze spadzistymi dachami. W tych domkach nadal mieszkają rdzenni Hongkończycy. Zwiedzając musieliśmy uważać, aby swoim wścibskim okiem nie zakłócać ich spokoju. Jest to dość trudne, bo przejścia pomiędzy zabytkowymi domkami są tak wąskie, iż trudno nawet nazwać je ulicą. Zabudowania mieszkalne na tym terenie budowano tak ciasno, podobno nie ze względu na oszczędność miejsca, a na łatwość obrony w razie ataku wojsk wrogiego klanu. Najprawdopodobniej w ten sposób rodzina ocalonej z rąk Mogołów księżniczki, chciała zapewnić sobie i swoim poddanym bezpieczeństwo.
Z pewnością te małe domki, mimo iż z pięknie zdobionymi dachami, w niczym nie przypominały pałacu, w którym mogła kiedyś księżniczka mieszkać. Tak czy inaczej, jest co podziwiać, nawet po kilku set latach. Szczególnie oczarowały mnie drobne płaskorzeźby i freski umieszczone na zewnętrznych ścianach, tuż poniżej sklepieniem. Mieliśmy szczęście trafić na tą uroczą wioskę i związaną z jej założeniem historię. Ciekawe ile jeszcze takich skarbów skrywa przed nami Hong Kong.
Galeria: