Indie Intrygują
Od miej więcej trzech lat marzyłam o tym, aby odwiedzić Indie. Mieszkając na emigracji, poznałam kilka wspaniałych osób pochodzących z tego kraju.
Indie intrygowały mnie głównie z dwóch powodów: Po pierwsze dla tego, że moi Hinduscy znajomi są z jednej strony bardzo otwarci, ale z drugiej zdają się być bardzo nieśmiali, zwłaszcza w kwestii swojego pochodzenia. Chciałam wiec zobaczy, czy Hindusi będąc w swoim własnym kraju będą również nieśmiali w stosunku do obcokrajowców odnoszą się do obcokrajowców, czy może ci, których poznałam stanowią swojego rodzaju wyjątek.
Drugą rzeczą, która mnie intrygowała to gigantyczne różnice w dochodach, oraz klasowy system społeczny, o czym dużo dyskutuje się w ostatnio w mediach. Mówi się o szybkim wzroście gospodarczym tego kraju, rosnącym poziomie wykształcenia przynajmniej niektórych grup społecznych (Indie maja całą rzeszę wysoce wykwalifikowanych programistów), ale również o problemie tragicznego zanieczyszczenia środowiska (zwłaszcza w mega-metropoliach), oraz rosnącej w zastraszającej tempie przepaści między ludźmi zamożnymi oraz ludźmi z najniższych klas społecznych. Chciałam więc zobaczyć na własne oczy, jak wyglądają ulice Indyjskich miast, jak mieszkańcy traktują się nawzajem.
Zupełnie innym powodem do odwiedzenia Indii jest oczywiście ich bogata kultura. Indie kojarzą nam się jako kolebka jogi, buddyzmu i hinduizmu, ale ogromny wpływ na ich kulturę miał też zupełnie odmienny filozoficzne Islam. To właśnie Islam (przywieziony na początku 8 wieku przez mongołów z Azji środkowo zachodniej) był religią reprezentowaną przez Indyjskich władców. Mnie Indie kojarzą się z maharadżami, wielkimi fortami, haremami pełnymi pięknych ale i nieszczęśliwych kobiet oraz “Baśniami z Tysiąca i Jednej Nocy” (choć książka pochodzi z bliskiego wschody, niektóre jej opowieści traktują też o Indyjskich legendach).
Ta historyczna strona wspaniałych, wielkich, bogatych w pałace, meczety i świątynie Indii, jest chyba równie fascynująca, co współczesny obraz tego państwa. Jest jeszcze jedna rzecz, którą zależało mi, aby sprawdzi “na własnej skórze” – oczywiście Indyjskie curry! Miałam już wcześniej okazję próbować prawdziwego Indyjskiego jedzenia w domach mich koleżanek, które były tak kochane, aby przyrządzić dla mnie swoje specjały. Miałam też szczęście, przez jakiś czas mieszkać niedaleko małej Indyjskiej restauracyjki, w której kucharz w każdy weekend przygotowywał specjalny zestaw “dla odważnych”. Składał się on z kilku potraw, takich jakie serwowało się u niego w domu rodzinnym w Indiach.
Na pierwszą wizytę w Indiach – Golden Triangle
Gdzie więc udać się na krótką wizytę w tym ogromnym kraju, aby “posmakować” jak najwięcej z tego, co Indie mogą zaproponować turyście. My za cel obraliśmy tak zwany Złoty Trójkąt (Golden Triangle), czyli trzy miasta, położone względem siebie na planie trójkąta: Delhi, Agra i Dżaipur (Jaipur).
Delhi (dzisiaj Nowe Delhi) jest stolicą Indii z przerwami od XII wieku naszej ery, gdy umocniła się władza Wielkich Mongołów, sukcesywnie podbijających tereny półwyspu Indyjskiego. W między czasie, na przełomie XVI i XVIII wieku cesarz Akbar z dynastii Wielkich Mongołów, na około 100 lat przeniósł stolicę do Agry.
Natomiast oddalony o 265 km od Delhi oraz 246 km od Agry, Dżajpur jest stolicą Radżastan, miastem maharadżów, będących pod muzułmańskim wpływam.
Nieopodal Agry, w drodze do Dżajpuru odwiedziliśmy również opuszczone, zabytkowe miasto Fatehpur Sikri.
Oprócz atrakcji zgromadzonych w obrębie wymienionych miast, biura podróży w ramach pakietu Golden Triangel proponują również zwiedzanie innych ciekawych miast, między innymi: Udaipur, Jodhpur, Orchha, Jaisalmer, Bikaner, Khajrauah, Varanasi. Aby zwiedzić jednak te wszystkie miejsca potrzeba kilku tygodniowej wyprawy.
My do zagospodarowania mieliśmy jedynie 4 dni, a trzy dni to absolutne minimum na:
- przejazd z Delhi do Agry, zwiedzenie głównych zabytków miasta;
- aby rano wyruszyć do w dalszą drogę do Dżajpuru, zaliczając po drodze Fatehpur Sikri,
- na trzeci dzień zostaje zwiedzenie różowego miasta i fortu Amber w Dżajpurze oraz powrót do Delhi.
- Czarty dzień mogliśmy poświęcić na zwiedzenie Delhi.
Moim zdaniem, naszą podróż zaplanowaliśmy w idealnym terminie do odwiedzenia tej części Indii. Najlepsza pogoda do zwiedzania okolic Delhi jest podobno od grudnia do końca lutego. W tych miesiącach temperatury rzadko przekraczają 20 stopni. Poranki bywają chłodne, ale w ciągu dnia jest przyjemnie, rześko i nie ma upałów, które zaczynają się już w kwietniu. Co najważniejsze w tym okresie nie ma też monsunowych deszczy, a lekkiej mżawki można spodziewać się głównie nad ranem. Mimo ładnej pogody, niestety na przełomie grudnia i stycznia w dużych metropoliach, z większym prawdopodobieństwem można spodziewać się smogu znacznie ograniczającego widoczność. W dużym smogu, oprócz drapiącego gardła i szczypiących oczu, na naszych zdjęciach może być trudne do rozpoznania, czy na pewno stoimy na tle Taj Mahal, czy może piramid egipskich.
My więc udając się do Deli w pierwszej połowie lutego. Mieliśmy szczęście zastać piękną pogodę i względnie dobrą widoczności. W ciągu dnia przyjemnie zwiedzało się w dżinsach i t-shircie, natomiast rano przydały się letnie kurteczki i duży szal do owinięcia się np. w “pędzącym” tuktuku.
Dodam w tym miejscu, że przejeżdżając wczesnym porankiem między Agrą, Delhi i Dżajpurem, zaobserwowaliśmy ciekawe zjawisko “pogodowe”, panujące zwłaszcza na prowincji. Ze względu na bardzo dużą różnicę temperatur między dniem i nocą, gdy nad Indiami wschodzi rozgrzewające powietrze słońce, na pola, miasta i wioski opada gęsta wilgotna mgła, miejscami zamieniająca się w mżawkę. W tych porannych godzinach, mieszkańcy przedmieść i wiosek zgrabiają pozostawione na ulicy z dnia poprzedniego śmieci (są to zarówno odpadki organiczne, plastikowe woreczki, jak i butelki po napojach). Zebrane w kupeczkach śmieci są podpalane, a powstały ze spalania dym zduszony przez opadającą mgłę, unosi się nisko nad powierzchnią ziemi. W efekcie, przez co najmniej dwie godziny widoczność jest absolutnie zerowa, a wszystko zostaje pokryte szarym szlamem. Jazda samochodem w tych godzinach jest jak sport ekstremalny. Jedyny dobry rezultat tego zjawiska jest to, iż gdy mgła w końcu opadnie powietrze pozostaje względnie czyste. Nie wątpię jednak, że mimo wszystko takie palenie śmieci jest zabójcze dla środowisko i nie pozostaje bez wpływu na zdrowie mieszkańców.
Jak zwiedzać Indie
Złoty trójkąt jest popularną trasą dla zagranicznych turytów. Nie trudno jest więc znaleźć oferty wycieczek w ten region, zarówno proponowanych przez duże bura podróżnicze (także z Polski), jak i lokalne agencje turystyczne. Małe agencje oferują zazwyczaj transport z lotniska w Delhi samochodem lub szybkim pociągiem, usługi lokalnych przewodników, oraz opcjonalnie noclegi w hotelach. My skorzystaliśmy z dwóch małych lokalnych biur podróży. Co prawda usługi naszych przewodników pozostawiały wiele do życzenie, ale i tak z naszej perspektywy wydaje się to być lepszą opcją niż zwiedzanie na własną rękę.
Zwiedzanie na własną rękę, czy lokalna agencja turystyczna: Zwiedzanie popularnych atrakcji w okolicach Delhi i w Radżastanie jest podobno względnie bezpieczne (porwania, kradzieże i ataki terrorystyczne podobno nie zdarzają się częściej niż np. w Paryżu).
Wypytaliśmy więc znajomych, którzy udali się w taką podróż na własną rękę. Ich przykre doświadczenia to przede wszystkim problem z tak zwanym “naciąganiem”. Nawet jeśli turysta będzie się zdawał zupełnie nie zainteresowany zakupami lub nie wyglądał na majętnego, trudno jest przejść ulicą bez bycia zaczepianym, pociąganym za rękaw, zarówno przez sprzedawców jak i żebraków, zwłaszcza w pobliżu popularnych atrakcji, ale nie tylko.
Niestety idąc z lokalnym przewodnikiem, też nie będziemy od tego zupełnie wolnym. Przewodnicy zazwyczaj odganiaj natrętów, ale mimo to nie jest łatwo przedrzeć się przez dosłownie tłum osób liczących na zarobek. Trzeba również uważać jadąc samochodem z kierowcą. Najlepiej jest zablokować drzwi ponieważ zdarza się, że gdy stoimy w korku lub na światłach, ktoś otworzy drzwi i ciągnie nas abyśmy dali jałmużnę lub coś kupili.
Innym typem naciągania przy zwiedzaniu samemu, jest oferowanie usługi oprowadzenia po zabytkach, przez “udawanych” przewodników lub przewiezienia tuktukiem. W niektórych przypadkach jest nawet warto z takiej pomocy skorzystać. Trzeba jednak pamiętać o kilku zasadach. Po pierwsze ustalić na początku cenę. Nie należy jednak płacić na początku, a dopiero po wykonaniu całej usługi. Należy też nie oddawać na przechowania cennych rzeczy (do niektórych zabytków nie można wnosić toreb, plecaków oraz ostro zakończonych przedmiotów, np. statyw do aparatu, czy stick do selfie!!!). No i na końcu jeszcze musimy być przygotowani, że nasz “przewodnik” ma całą masę “braci i kuzynów”, do których zostaniemy zaprowadzeni, a którzy za “bardzo okazyjną cenę” będą próbowali nam sprzedać “rękodzieła” swojej ogromnej rodziny.
Od przymusowej wycieczki na zakupy nie będziemy również wolni jeśli zdecydujemy się na usługi profesjonalnej lokalnej agencji turystycznej. Niektóre agencje w swojej ofercie nawet wprost wpisują jako punkt programu zwiedzanie np. “muzeum” marmuru, biżuterii lub “tradycyjnego” zakładu tkackiego. W rzeczywistości te miejsca nie mają nic wspólnego z muzeum i jesteśmy tam zabierani wyłącznie w celu sprzedania nam pamiątek znów za “okazyjną” cenę. Jeśli już zdecydujemy się coś kupić w takim miejscu, polecam ostro się targować, bo sprzedawcy są na to przygotowani. Polecam również, na początku naszego zwiedzania nawet w przypadku ustalonego przez agencję programu, upewnić się, że nasz przewodnik zna ten program i jest gotowy zabrać nas we wszystkie wyznaczone miejsca. Bardzo często zdarza się, że przewodnik próbuje mam wcisnąć, iż tej atrakcji wcale nie warto odwiedzi (nic że jest np. na liście światowego dziedzictwa kultury), albo że po prostu nie jest po drodze, a potem okazuje się, że po drodze jest jedynie kilka sklepów z pamiątkami. Do kwestii przewodników z lokalnych agencji, dodam iż ich wiedza i znajomość języków (tu możemy liczyć raczej głównie na angielski), to istna loteria. W tej samej agencji jeden przewodnik może mieć długoletnie doświadczenie w oprowadzaniu turystów i skończone studia z dziedziny kulturoznawstwa lub historii Indii, a inny ledwo dukać po angielsku z mało zrozumiałym akcentem.
To więc, czy zdecydujemy się przed podróżą wynająć przewodnika z lokalnej agencji (dalej podam gdzie można je znaleźć w Internecie), czy będziemy zwiedzać sami powinno zależeć do tego na ile jesteśmy odporni na naciąganie, ale przede wszystkim też od tego, czy jesteśmy w stanie samemu zorganizować sobie takie kwestie jak transport.
Transport między miastami i z lotniska:
W kwestii transportu jest mniej kontrowersji. Duże miasta i ośrodki turystyczne są połączone siecią szybkich kolei. To oprócz samolotu najszybszy sposób poruszania się po Indiach. Bilety na szybką kolej są jednak bardzo drobie, no i trzeba jeszcze zorganizować sobie transport na stację.
Oprócz szybkiej kolei istnieją również zwykłe pociągi i sieć połączeń autobusowych. Od osób, które korzystały z takiej opcji wiem, że to nie zapomniane doświadczenie. Pociągi i autobusy są bardzo wolne, pasażerowie upchani jak “sardynki w puszcze”, ale z drugiej strony można spotkać ciekawych ludzi i dowiedzieć się trochę ciekawostek o Indiach.
Jeśli nie mamy wykupionej wycieczki w dużym biurze turystycznym, jest jeszcze jedna opcja przemieszczania się, to wynajęcie kierowcy w lokalnej agencji turystycznej, np. tej samej z jakiej jest nasz przewodnik (zazwyczaj przewodnik i kierowca są w pakiecie). Według mnie jest to najbardziej opłacalna opcja, jeśli mamy ograniczony czas wyprawy, nie chcemy ryzykować wylądowaniem z plecakiem na pustyni, oraz mamy z góry określony i ograniczony budżet (do ceny z agencji trzeba doliczyć około 10% napiwku dla przewodnika i 10% dla kierowcy). Nasz kierowca, oprócz zawiezienia do wyznaczonych atrakcji turystycznych i odwiezienia do hotelu, będzie również miał polecenie zabrania nas na lunch i obiad do wyznaczonej przez agencję lokalnej restauracji. Oczywiście posiłki będą opłacone już z naszej kieszeni. Najczęściej warto jest z takiej propozycji skorzystać, bo mimo iż są to miejsca typowe dla turystów, ceny rzadko bywają wygórowane, a oprócz tradycyjnego Indyjskiego curry możemy spodziewać się jakiegoś kiepskiej jakości, ale jednak w “zachodnim stylu” kotleta (na wypadek jeśli nasze kubki smakowe będą “wypalone” już podczas pierwszego śniadania). No i co najważniejsze, w polecanej przez przewodnika restauracji jest nieco mniejsze prawdopodobieństwo, że się zatrujemy (co niestety mnie nie ominęło, ale o jedzeniu jeszcze parę słów napiszę).
Przy wyborze noclegu, my kierowaliśmy się bardziej opinią gości niż ilością gwiazdek. Przed podjęciem decyzji sprawdziliśmy najnowsze opinie internujących nas hoteli na tripadvisor.com (opinie z przed dwóch lat mogą być już nie aktualne, jeśli obsługa dawno się zmieniła, a miejsce zostało zaniedbane). Skupiliśmy się na negatywnych komentarzach dotyczących właśnie czystości, tego czy jest dostępna ciepła woda rano i wieczorem (okazuje się wcale nie oczywiste), oraz działająca klimatyzacja. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na czterogwiazdkowe hotele oferowane w pakiecie z wycieczką do Agry i Dżaipuru oraz trzy gwiazdkowy na pierwszą noc w Delhi. Jeśli decydujemy się na wykupienie wycieczki w pakiecie z hotelem, wcześniej szukamy, czy w jej programie są zaznaczone nazwy proponowanych hoteli. Jeśli nie, wysyłam zapytanie do agencji, gdzie mogą nam zaproponować nocleg i sprawdzam opinie o danym miejscu. Trzeba tu zaznaczyć, że cena pakietu wycieczki z hotelem może się wydawać korzystna, ale agencje najczęściej wybierają najtańszy obiekt w danej klasie. Tak więc, nasz pierwszy hotel mimo iż posiada o jedną gwiazdkę mniej od tych z pakietu, nie odbiegał od nich standardem, a śniadanie było najlepsze właściwe w tym.
Jedzenie w Indiach
Indie to kraina curry, które je się tu na śniadanie, obiad (lunch) i kolację (dinner). Curry różni się jednak znacznie i różna jest ich ostrość w zależności od regionu. W zależności od regionu różne są też pieczywa lub ryż podawane do curry. Nazwy dań, które są specjalnością w trzech odwiedzonych przez nas miastach znajdziecie w tych linkach: specjały Agry, specjały Delhi, specjały Dżajpuru. Z wszystkich próbowanych dań mnie najbardziej smakowało: bean curry i inne warzywne curry, indyjski grillowany serek, indyjskie placki nan, oraz marynowany grillowany kurczak tandoori. Oczywiście wszystkie dania były aromatyczne i bardzo pikantne, no i absolutnie nie podobne w smaku do tych dostępnych w Indyjskich restauracjach w Polsce.
Indyjskie jedzenie może “wypalić” kubki smakowe, ale niestety to nie jest jedyne ryzyko. Ja po drugiej kolacji i to w najlepszej odwiedzanej restauracji, bardzo mocno się zatrułam i już do końca podróży cierpiałam na silny ból brzucha. To co mnie zaszkodziło, to najprawdopodobniej lekko niedogotowany kurczak w curry. Osobom mało odpornym na zatrucie pokarmowe, lub bez doświadczenia z podróżami po krajach tropikalnych, polecam na czas wizyty w Indiach przejść na wegetarianizm i wcale nie jest to w tym kraju takie trudne. Naprawdę można się sycie najeść daniami z różnych odmian grochu oraz pysznym kozim serem.
Wrażania z Indii:
Choć od naszej wizyty w Indiach minęło już kilka miesięcy, nadal uczucia z nią związane wydają mi się być ekstremalne. Nie mogę powiedzieć jednoznacznie co zrobiło na mnie największe wrażenie, czy monumentalna zabytki, czy skrajna bieda, czy inne zupełnie podejście do uczciwości niż to, do którego przywykłam. Tuż po powrocie do domu, na pytanie czy chcę jeszcze odwiedzić Indie jednoznacznie mogłam odpowiedzieć tak, ale nie w najbliższym czasie. Czułam, że musi upłynąć trochę czasu zanim będę mogła stawić czoła tej kulturowej przygodzie ponownie. Dziś jednak, z każdym miesiącem ciągnie mnie coraz bardziej aby obrać ten kierunek za cel kolejnej wyprawy. Być może, paradoksalnie Indie stały się dla mnie jeszcze bardziej intrygujące, a oprócz przemierzenia reszty tego ogromnego kraju, marzę również o ponownym odwiedzeniu samego Delhi. Wszystkich, którzy rozważają podróż do Indii zachęcam do takiej przygody, nawet jeśli byłaby to podróż zorganizowana z biurem podróży. Wydaje mi się to wystarczający szok kulturowy i wystarczająca dawka wrażań, aby zbudować wspomnienia warte zapamiętania na resztę życia.
Galeria (kliknij na obrazek, żeby otworzyć galerię):
O samych zabytkach i odwiedzanych przez nas miejscach napiszę w kolejnych postach z cyklu Indie.
- Temperatury w Indiach według sezonu;
- Informacje o zabytkach w Agrze – ceny biletów;.
- Ceny biletów we wszystkich miastach Złotego Trójkąta.
- Get your Guide – strona na której lokalne agencje turystyczne proponują wycieczki po Indiach (my znaleźliśmy agencje właśnie na tej stronie);
- Make My Trip – inna strona oferująca pakiety wycieczek po Indiach;
- Hoteli można szukać na www.trivago.pl.
- Restauracji polecam szukać na pl.tripadvisor.com
Dorasam
hi!